Pictorial - marketing, design, szkolenia
Szukaj
Close this search box.

Marketing od serca

Koniec tworzenia iluzorycznych rozwiązań i hołdowania systemowym hecom

Wyobraź sobie sklep o nazwie MarketING. Wchodzisz do środka a tam ciąg niekończących się regałów. Wszystko podzielone na alejki i opisane zgodnie z przeznaczeniem: Marketing afiliacyjny, Marketing cyfrowy, Marketing internetowy, Marketing mobilny, Marketing narracyjny, Marketing wirusowy, Marketing polityczny, Marketing szeptany, Marketing sensoryczny, Content marketing, Social Media Marketing, Ambient marketing, Remarketing, Public Relation, Branding itp.

 

Na półkach szereg skrzynek z narzędziami: pojedyncze produkty, małe i średnie pakiety, mega zestawy a nawet giga cross packi!

Każda skrzynka opisana zgodnie z przeznaczeniem, na przykład: narzędzie optymalizujące komunikację interpersonalną, tool’s pack do zwiększenia konwersji w social mediach, pakiet do automatycznego re-marketingu itp.

W alejce pojawia się sprzedawca. Pan ubrany w strój casualowy, lekko ekstrawagancki podkreślający przynależność do branży. Pyta o cel zakupów, po czym prowadzi w kilka miejsc. Opowiada polsko – angielskim marketingowym slangiem o przydatności i konieczności nabycia poszczególnych pakietów. Słuchasz i przytakujesz, bo wszystko brzmi niezwykle profesjonalnie. Trudno się z tym nie zgodzić, a jeszcze trudniej zadać pytanie.

Ostatecznie podchodzisz do kasy z koszykiem wypełnionych kilkoma skrzynkami, które zgodnie  zasłyszaną teorią mają rozwiązać wszystkie problemy. Wystarczy je wdrożyć zgodnie z instrukcją. Czujesz ekscytację na myśl o zmianie oraz przerażenie na widok rachunku.

Wracasz do siebie. Rozpakowujesz skrzynki i zdajesz sobie sprawę, że połowa narzędzi jest Ci doskonale znana i była w twoim przypadku bezskuteczna, a reszta nie jest Ci potrzebna. Niektóre narzędzia znalazły się w zestawie tylko po to, by zwiększyć jego atrakcyjność. Cenową rzecz jasna.

To miniaturowy i nieco przerysowany obrazek, który dotyczy nie tylko branży marketingowej. Tak zwana specjalizacja doprowadziła nas do rozebrania na czynniki pierwsze niemal każdej aktywności. Czynnikami pierwszymi stały się już nawet poszczególne słowa (tzw. klucze), których zastosowanie ma przynieść konkretny efekt. Każdy ruch towarzyszący czynności to już element procesu. Wszystko po to, by na samym końcu stworzyć system. Od wielu więc lat, hołdujemy systemowym rozwiązaniom. To tak zwane PROFESJONALNE działania, które mają przynieść poczucie absolutnego bezpieczeństwa i kontroli.

Czy rzeczywiście, będąc częścią systemu mamy poczucie spokoju i ufności w to, co się wydarzy?

Dzięki specjalizacji wyodrębniliśmy pewne obszary, stworzyliśmy specjalne narzędzia do ich obsługi, wykreowaliśmy dla nich nazwy i skupiliśmy całą uwagę na małym fragmencie tortu nadając mu ogromne znaczenie.

W efekcie, zacieśniliśmy swoje myślenie, uznając, że wychodzenie poza określone ramy, zburzy nam misternie zbudowaną teorię lub co gorsza wytrąci z rąk narzędzia, które rynek okrzyknął jako jedyne skuteczne.

Specjalizacja zyskała nawet swój synonim w postaci „profesjonalizacji”. Wywołała zatem skojarzenie, że jest to lepsze, bo bardziej przemyślane i zgłębione analitycznie.

I jaki ja mam z tym wszystkim problem?

Otóż ja, pomimo, że jestem z branży, potrafię spojrzeć na to wszystko z lotu ptaka i zyskać szerszą perspektywę. Mimo przeliczonego i zmierzonego na wskroś rynku, nadal czerpię z intuicji. Nie tylko tej rozumianej jako splot wiedzy i doświadczeń! Nie popadam w zachwyt nad gotowymi pakietami i nie daję wiary rozwiązaniom, które mają w równym stopniu zadowolić wszystkich. Nie skupiam się na małym kawałku smakowicie wyspecjalizowanego tortu i nie rzucam się na niego łapczywie, wiedząc, że obok jest kilka innych wartych spróbowania.

Problemu nie mam ja. Problem ma mój klient.

Ten, dla którego marketing rozrósł się jak dziki bluszcz z jednej skromnej łodygi, za którym trudno nadążyć i go okiełznać.

Klient, szczególnie ten nowy, który przychodzi do mnie, nie znając jeszcze sposobu w jaki pracuję,  często prosi o uruchomienie konkretnych narzędzi marketingowych: bo słyszał, że tak trzeba, że to aktualny must-have, że bez tego nie będzie konkurencyjny.

Uświadamiam więc, że właściwe rozwiązanie przyjdzie wraz z poznaniem potrzeby. Nie tej zdefiniowanej w wyszukiwarce Google czy też zasłyszanej w otoczeniu, ale tej rzeczywistej, wynikającej z jego indywidualnej sytuacji.

Ocenę i wartościowanie problemu odstawiam na boczny tor. Najpierw słucham. Z uważnością – co istotne! Chcę poczuć sytuację na tyle głęboko, na ile to możliwe i doświadczyć emocji, która jest po drugiej stronie. Słuchając, staram się nie skupiać na tym, co za chwilę powiem – jaką marketingową mądrość wyserwuję wraz z kawą i ciastkiem. To taki rodzaj słuchania, którego celem jest prawdziwe rozpoznanie problemu a nie szybka i wydumana diagnoza.

Do tego jednak potrzebna jest otwartość i chęć działania z serca.

Po co komu serce w marketingu?

By przestać tworzyć iluzoryczne rozwiązania. By nie hołdować systemowym hecom, które są źródłem zagubienia i frustracji. By pracować w poczuciu wzajemnego zaufania. By czuć spełnienie po każdym  zrealizowanym projekcie i móc cieszyć się jego sukcesem. By przyznać uczciwie, że nie wszystkie narzędzia uznaję za dobre i nie wszystkie stosuję. I wreszcie, by usłudze towarzyszyła wymiana energetyczna, która jest paliwem dużo droższym niż pieniądz!

Przecież najlepsze projekty powstają wtedy, gdy kreację zostawiamy przestrzeni serca. A najskuteczniejsze rozwiązania znajdujemy wtedy, gdy pozwalamy sobie na „nie myślenie”, czy też „nie analizowanie”. Z resztą, dowodzi temu wiele badań naukowych, więc nie trzeba mi wierzyć na słowo. :)

A zatem, oferuję Wam Marketing od serca! Bez ściemy i przyklaskiwania temu, co masowo uznane za słuszne. I choć bardzo lubię podglądać rynek i śledzić trendy, to jednak ostatecznie to z serca płyną najlepsze koncepcje! I tego zamierzam się trzymać!

 
© 2020 Pictorial
Marketing od serca
Koniec tworzenia iluzorycznych rozwiązań i hołdowania systemowym hecom

Udostępnij znajomym!

Udostępnij link do tej strony znajomym Jeśli uważasz, że ten artykuł zainteresuje kogoś z Twoich znajomych, udostępnij  go na wybranej platformie.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Tumblr
WhatsApp
Email
Print

Przeczytaj również...

Narzędzia czy umiejętności?

Narzędzia czy umiejętności?

Każde narzędzie marketingowe jest tak doskonałe jak osoba, która się nim posługuje. Jednak czy ludzie, którzy się nim posługują potrafią odnaleźć wartościowe parametry, przekuć je w trafne wnioski i podjąć słuszne decyzje?

Czytaj więcej »

Tymczasem w portfolio...

Bądź na bieżąco!

Dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Na bieżąco otrzymuj informacje o nowych treściach na stronie, a także oceniaj i komentuj nasze publikacje w ramach dyskusji na naszym Facebookowym profilu!